Wyprawa po Yukonie oczami Marcina Ginieczki

Kilka dni temu informowaliśmy o wypadku Marcina Ginieczki podczas spływu Kanadyjską rzeką Yukon. Dziś jest już wiadome, że podróżnik dotarł cało i zdrowo do Dawson, gdzie regeneruje siły przed samotnym wyścigiem Yukon River Quest.

Na podstawie GPS można stwierdzić, że Marcin przepłynął około 806 kilometrów (wliczając w to crossowanie rzeki). Już za 5 dni podróżnik zacznie pokonywać ten sam dystans solo w swoim canoe.

Na odcinku Five Rapids Marcin Ginieczko miał wypadek. Najważniejsze wówczas było bezpieczne przeprowadzenie turystów przez bystrza. Na końcu popłynął przewodnik, który lekko zahaczył o pień drzewa co spowodowało obrócenie się canoe do góry dnem. Nurt w tym miejscu wynosił 10km na godzinę.

Jednym z członków ekipy był Sławek Knap – kolega Marcina, który trenował z nim w zimie. To on przeprowadził sprawną akcję ratunkową, dzięki której wszystko skończyło się tylko kilkoma siniakami i kąpielą w bardzo zimnej wodzie.

Na szczęście poza tym jednym niespodziewanym zdarzeniem nie działo się nic strasznego i wszyscy dotarli do Dawson. Wczoraj podróżnik wyruszył do Whitehorse, skąd grupa wróci do Polski, a Marcin zacznie przygotowania sprzętu i siebie do wyścigu. Największym wyzwaniem nędzie nurt rzeki, bystrza i trudny odcinek na jeziorze Laberge.

Pozostaje jeszcze kwestia dzikich zwierząt. Podczas turystycznego spływu team spotkał jednego niedźwiedzia brunatnego i dwa gryzli.


Trzymamy kciuki i czekamy na informacje z przygotowań i wyścigu!
Redakcja serwisu Escapador.pl

Foto pochodzi ze strony Macina Ginieczki