Kajakarstwo górskie

W skali trudności rzek górskich WW 6 oznacza odcinek, którego próba przepłynięcia kajakiem może skończyć się śmiercią. Na świecie są rzeki, których trudność pokonania określa się podając roczną liczbę wypadków śmiertelnych. Na Otztaler Ache kolo Innsbrucka, gdzie w ciągu roku zginęło 5 osób, w ogóle zakazano schodzenia na wodę.

Mimo ryzyka, chętnych do przeżycia przygody jest wielu. Na szanse przepłynięcia własnym kajakiem Wielkiego Kanionu rzeki Kolorado trzeba czekać 5 lat. Ale w międzyczasie można zaliczyć inne rzeki, często trudniejsze.
W peruwiańskich Andach, gdzie na kilkuset kilometrach kwadratowych można ze świecą szukać człowieka, leży legendarny wąwóz Colca. Jest on najgłębszy na świecie. O 2500 m głębszy niż Wielki Kanion rzeki Kolorado. Gdyby ktoś stanął na szczycie urwisk, nawet nie zobaczyłby w dole cieniutkiej nitki rzeki Colca. Wyjście na płaskowyż z głębi wąwozu jest niemożliwe bez sprzętu alpinistycznego. Jedyna droga wiedzie wiec rzeką. Spadek nurtu na Colce dochodzi do ponad 100 m na 1 km. Przez wąskie gardło przełomów przewalają sie w ciągu sekundy, hucząc jak odrzutowiec, setki ton wody.

W odwoju* jak w dywanie

Dunajec na 1 km biegu obniża sie zaledwie o 3-4 m w najtrudniejszych odcinkach. Spadek 100 m na każdy km oznacza, ze kajakarze - gdyby nie wielkie przeszkody - mogliby się rozpędzić do kilkudziesięciu kilometrów na godzinę. Tyle, że jednocześnie muszą manewrować łódka bez steru, aby nie zginąć. Jest to bardzo prawdopodobne, gdy napotka się odwój . Wtedy masa wody dobiegając do uskoku czy wodospadu waląc w dół przyspiesza i zwija sie jak dywan, równocześnie zatrzymując w swoich zwojach wszystko, co w nie wpadnie.



   Młotek, czyli głowa w dół


 Dla kajakarza groźny jest nie tylko odwój, ale również uderzenie wody w skałę po wywrotce.
 Kajak  jest chybotliwy i płynie po rwącej rzece. Wywrotka jest więc sekundą nieuwagi.
 Chwila dekoncentracji i kajakarz mknie z nurtem głową w dol. Uderzenie w głowę jest w takiej     sytuacji bardzo podobne - w górskich rzekach roi się od sterczących na dnie skal, kamieni, głazów. Dlatego wszyscy kajakarze zakładają ochronne kaski, które choć trochę neutralizują cios.
Ratunkiem przed "młotkiem" jest szybka "eskimoska" (powrót kajakarza do pozycji głową do góry po wywrotce). Kajakarz za pomocą pióra wiosła położonego płasko na wodzie wykonuje dźwignię i wraca do normalnej pozycji. Nie zawsze się to udaje - trzeba mięć choć trochę miejsca (rzeka nie może być zbyt wąska) i szczęścia, aby od razu nie uderzyć głową o kamień.

 
Kto mnie stąd wyciągnie ?

Jeśli kajakarz obronił sie jakoś od "młotka", musi jeszcze uważać na nisze (zagłębienie utworzone przez głazy tuz nad lub pod powierzchnia wody), syfony (wydrążony przez rzekę korytarz pod powierzchnia wody, o zmniejszającej sie średnicy), komory (utworzone przez nurt rzeki pod powierzchnia wody zagłębienie w litej skale), nawisy, wiry i tym podobne urozmaicenia.
Ratunkiem w wirze jest wyzwolenie sie z kajaka po wywrotce (tzw. kabina), zanurkowanie w głąb. Tam, gdzie wir jest najcieńszy, jest tez największa szansa ratunku. Najgorsze jest to, ze kajakarza może spotkać wszystko na raz
 
Liczenie na "żabę"

Trudny odcinek trasy jest analizowany metr po metrze. W najbardziej ryzykownych miejscach kajakarze organizują asekuracje. Staje w nich ratownik  tzw. człowiek-żaba w uprzęży mocowanej do liny trzymanej przez partnera przy brzegu. Ma do pomocy kilku innych ratowników z odpowiednim sprzętem: linami, rzutkami, apteczkami pierwszej pomocy.

Kajakarz jest zwykle lekko zniecierpliwiony, gdy wspomina sie przy nim o ryzyku. Twierdzi, ze próby są maksymalnie zabezpieczone, ryzyko skalkulowane. Doświadczenie pozwala wyjść z tarapatów, nawet jeśli bije sie rekord wysokości skoku kajakarza.

Dzięki analizie nurtu kajakarz wie, czego na rzece unikać. Ryzyko dzięki temu jest zmniejszone, ale nigdy nie wyeliminowane.

Źródło: http://www.oli64.republika.pl/splyw.htm
 
*od administratora serwisu: odwój - miejsce na rzece lub innym cieku wodnym, w którym następuje lokalna cyrkulacja nurtu.