Freeride, czyli wolność na nartach!

Żeby zacząć uprawiać freeride należy najpierw poznać i zrozumieć ideę tego ekstremalnego sportu, potem skupić się na sprzęcie, a przy tym wszystkim pamiętać o podstawowych zasadach bezpieczeństwa.

Czym zatem jest freeride? Otóż w najprostszym tłumaczeniu jest to szusowanie na nartach w sypkim i głębokim śniegu, który jest poza trasami zjazdowymi i stokami. Taka jazda daje możliwość oderwania się od przestrzeni i tłoku panującego na przygotowanych trasach. Miłośnicy freeride twierdzą, że wolność jaką się czuje podczas jazdy w puchu jest nieporównywalna do niczego innego.

Fakt nie korzystania z wyratrakowanych stoków nie determinuje tego, że nie można korzystać z wyciągów wszelkiego typu. Często podchodzi się wyżej i dalej niż pozwala na to wyciąg, ale to wszystko po to, żeby wydobyć więcej z góry, z której chce się zjeżdżać. Freerideowcy korzystają więc z udogodnień komercyjnych do tego, żeby potem w ciszy i spokoju szusować między drzewami. Oczywiście freeride to także podboje na nartach lub pieszo w górach, gdzie zwykli narciarze nie odważą się wejść. Wszystko po to, żeby poczuć miękkość śniegu, na którym nikt wcześniej nie szusował.

Freeride to zasadniczo żadna nowość, a opinie panujące wśród freerideowców są jednoznaczne – jazda poza trasami to narciarstwo w pierwotnej postaci! W XX wieku, kiedy istniały już wyciągi wartością dla zwolenników szusowania w puchu było samo wyjście na górę, obserwowanie niczym niezmąconego śniegu, bliskość z naturą w miejscach, do których nikt przed nimi nie doszedł. Wówczas jeżdżenie po przygotowanych stokach było treningiem przed wyczynowymi wyprawami w góry.

Ta osobliwa dyscyplina, podobnie jak większość sportów zimowych ma swój początek w Norwegii. Prawdziwy rozkwit nastąpił jednak na Mont Blanc, które do dziś jest uważane za ‘święte miejsce’ freeridowców. Ta odmiana narciarstwa stała się tak popularna, że zaczęto transportować Riderów na najwyższe i najbardziej niedostępne miejsca, z których można zjechać. Tak narodził się heliskiing.

Ikoną narciarstwa poza trasowego jest Sylvain Saudan, który w 1967 roku zjechał na Aiguille de Blatiere. Za ten trudny zjazd otrzymał dużą nagrodę pieniężną i trafił do mediów. Do dziś Sylvain czynnie zajmuje się freeridem, chociaż już nie tak aktywnie jak kiedyś.

II wojna światowa sprawiła, że wielu instruktorów narciarstwa wyemigrowało do USA, gdzie ich pasja do freerideu była skrupulatnie pielęgnowana i pozwoliła na powstanie freeskiingu po wojnie. Freesking to połączenia jazdy poza trasą z akrobacjami i trikami jakie można wykonywać skacząc z półek skalnych i innych nierówności terenu jadąc po puchu. Wszystkie te poza trasowe dyscypliny łączą się w freeski (lub off-piste).

Kto może spróbować jazdy poza trasą? Każdy, kto opanował w stopniu dobrym jazdę po przygotowanych stokach. Oczywiście na początku dobrze jest spróbować swoich sił właśnie w okolicach przygotowanych tras, ponieważ daje jakiś gwarant bezpieczeństwa i szybkiej reakcji odpowiednich służb w razie wypadku.

Freerideowe narty są zdecydowanie szersze niż klasyczne. Nieodłącznym elementem Riderów są również kask oraz kompletny zestaw anty lawinowy (łopata, detektor i sonda).

Warto też wiedzieć, że nie wszystkie miejsca są dopuszczone dla ekstremalnych narciarzy. W parkach narodowych lub prywatnych przestrzeniach można dostać mandat za zjechanie z wyznaczonej trasy. Wniosek jest taki, że zawsze trzeba kierować się oznaczeniami widniejącymi przy stokach oraz informacjami o naszych freerideowych miejscach znalezionych m.in. w internecie.

Nie można też zapominać o sprawdzaniu prognozy pogody i warunków panujących w górach, ponieważ jazda podczas śnieżycy lub silnego wiatru jest niebezpieczna i na pewno nie należy do najprzyjemniejszych.