Czy można się samemu nauczyć speedridingu? (relacja z mojego szkolenia)

Czy do nauczenia się speedridingu potrzebny jest kurs?
Po odbyciu 1-dniowego (nocnego!) szkolenia mogę powiedzieć, że kurs nie jest potrzebny, ale bardzo ułatwia rozpoczęcie przygody ze speedridingiem.

A latanie jest naprawdę nieziemskie!

W weekend 16.02.2013 (moje urodziny) miałem okazję odbyć 1-dniowy nocny kurs speedridingu razem z dwoma znajomymi: Mateuszem i Markiem.

Kurs był nocny, ale na oświetlonym stoku :)
Szkolił nas instruktor ze szkoły speedridingu Prowing. Jest to chyba jedyna szkoła speedridingu w Polsce z prawdziwego zdarzenia.

W ciągu 3 godzin udało nam się zjechać, a potem zlecieć ok. 15 razy!

Dzięki Endomondo zmierzyliśmy naszą maksymalną prędkość w czasie lotu - tylko 50 km/h a już wydawało się szybko!
Uczucie odrywanie się od ziemi jest naprawdę niesamowite!
Już po pierwszym locie wiedzieliśmy, że musimy kupić speedriding.

Jeszcze info dla niewtajemniczonych o co chodzi w speedridingu:



Szkolenie mieliśmy w ośrodku Lesko Ski w Bieszczadach.
Jest to bardzo malutki ośrodek: jeden podwójny wyciąg talerzykowy i 2 trasy po jednej i po drugiej stronie wyciągu. Jedną oceniam na niebieską, drugą na coś pomiędzy niebieską a czerwoną. Nawet tę bardziej stromą trasę da się pokonać całą na krechę :)


Stok miał szerokość ok. 200 m i różnicę poziomów ok. 130 m.

Każdy z nas dostał uprząż i skrzydło 10m2. Ja miałem skrzydło Ozone'a. Nie pamiętam co mieli Mateusz i Marek.
Uprzęże do speedridingu są bardzo fajne bo można ich użyć najpierw jako pokrowca na skrzydło a potem wywinąć na drugą stronę i użyć już jako uprzęży :)

No i zaczęła się zabawa!


Na początku startowaliśmy z dolnego odcinka trasy więc nie było szans na oderwanie się od ziemi ale można było już poczuć trochę prędkości.
Start na speedridingu jest bardzo prosty. Wystarczy rozłożyć skrzydło za sobą, zapiąć wiązania, wpiąć skrzydło w uprząż i złapać sterówki a potem wystarczy już tylko jechać w dół i poczekać aż skrzydło samo wstanie.

Przez to, że skrzydło jest dużo mniejsze niż paralotniowe starty są duże prostsze. Nawet jak skrzydło krzywo wstanie można je jeszcze wyprowadzić ciągnąc za sterówki.

Mieliśmy 100% udanych startów!
Ja i Mateusz lataliśmy wcześniej na paralotniach. Marek skacze na base jumpingu więc wcześniej nie miał okazji ćwiczyć samego startu, ale nawet jemu starty wychodziły bardzo dobrze.

Instruktor bardzo ostrożnie podchodził do szkolenia dlatego, że miał przypadki, że kogoś zwiało na wyciąg. Nam to się na szczęście nie przydarzyło :)
Na początku miało w ogóle nie być lotów z samej góry ale byliśmy chyba wyjątkowo zdolni bo mniej więcej w połowie nocnej jazdy lataliśmy już z samej góry!

Aby oderwać się od ziemi potrzebna jest rzeczywiście niezła prędkość!
Poniżej 50 km/h nie było szans oderwać się od ziemi.
Stok pozwalał na oderwanie się od ziemi na ok. 4 sekundy. Wydaje się krótko ale dla nas był to naprawdę długi lot :)
Ja miałem najlepiej z całej trójki bo byłem najlżejszy więc mogłem wzbić się mniej więcej 5 metrów nad ziemię.

W czasie lądowania ma się wrażenie jakby się lądowało po wybiciu z wielkiej skoczni.
Gdyby pode mną nie było równej trasy, to byłoby niezłe kino :)

Pod koniec dnia ćwiczyliśmy też zakręty ze skrzydłem nad głową. Na początku było z tym trochę problemu, żeby skrzydło nie uciekało na bok, ale potem udało się to opanować.

Po skończeniu kursu każdy z nas ma w planie jak najszybciej kupić speedriding.

Od instruktora usłyszeliśmy, że 23-24 lutego w Ustrzykach Dolnych (stacja narciarska Laworta) odbywają się ogólnopolskie zawody w speedridingu , na których będzie można kupić sprzęt od zawodników w okazyjnych cenach, nawet 1800 zł za skrzydło. Cena używanej uprzęży to ok. 1000 zł. Niestety uprząż paralotniowa nie nadaje się do speedridingu.

Pytanie pozostaje jaki rozmiar skrzydła wybrać.
Trzeba się zdecydować czy chcemy więcej latać (speedflying) czy więcej jeździć (speedriding). Im większe skrzydło tym oczywiście więcej latania ale też mniejsza prędkość.

Jeszcze nie mam wyczucia, na którym skrzydle łatwiej się ląduje. Na mniejszym, na którym jest większa prędkość ale za to nie oderwę się od stoku w czasie lądowania czy na większym, na którym prędkość będzie mniejsza ale za to może okazać się, że nie wyląduję tam gdzie chcę bo po prostu oderwę się od ziemi.

Patrząc na stok, po którym jeździliśmy stwierdziłem, że na moją wagę (70 kg) skrzydło 10m2 jest ok. Większość stoków w Polsce i w Alpach jest bardziej stroma więc nie będzie problemów z oderwaniem się no i prędkość też będzie odpowiednia :)

Skrzydła do speedridingu mają też trymery, które umożliwiają przyspieszenie lub spowolnienie skrzydła więc zastanawiam się też nad skrzydłem 12m2.

Gdzie uprawiać speedriding?
Na pewno najlepsze są Alpy. Są tam szerokie stoki i wiele ośrodków jest na dużych wysokościach gdzie już nie ma drzew.

Jeśli chodzi o Polskę i najbliższą okolicę to instruktor powiedział nam, że miejsc nie ma za wiele. W Polsce można latać w Bieszczadach, na Nosalu i na Kasprowym Wierchu, z tym, że jest on na terenie Parku Narodowego, a speedriding jest traktowany jako paralotnia, a z kolei latanie na paralotni jest na terenie Parku zabronione.

Na Słowacji popularnym miejscem jest Tatrzańska Łomnica. Myślę, że Chopok też się będzie nadawać.

Przed szkoleniem w Bieszczadach myślałem też o Bieńkuli w Czyrnej. Ale po zobaczeniu widoku z satelity okazało się, że Bieńkula ma szerokość 50 m (trasa, na której się szkoliliśmy miała 200 m szerokości). Do tego pod sam koniec trasy trzeba zakręcić o 90 stopni. Więc możliwe, że w ogóle się nie nadaje.

Przepisy i ubezpieczenie
Speedriding podchodzi pod przepisy paralotniowe. Aby latać w Polsce, w Czechach i na Słowacji wystarczy świadectwo kwalifikacji (paralotniowe). Jeśli chcemy latać w Alpach potrzebna jest międzynarodowa karta IPPI. Po zdobyciu świadectwa kwalifikacji możemy już wystąpić o IPPI 3. Niestety Austria i Włochy wymagają IPPI 4 a Szwajcaria IPPI 5.
Aby dostać większy numerek niż 3 na karcie IPPI trzeba wylatać odpowiednią liczbę godzin albo odbyć dodatkowe szkolenia (np. trening bezpieczeństwa nad wodą).
Więcej szczegółów znajdziecie na stronie FAI

Niestety bez przynajmniej IPPI 4 można zapomnieć o lataniu w Alpach i wypłacie odszkodowania w przypadku jakichkolwiek wypadków. Nie mówiąc już o tym, że można dostać mandat :(

Jak z tym kursem?
Przed szkoleniem zastanawiałem się czy rzeczywiście kurs jest potrzebny. Jak zwykle okazało się, że wszystkiego można nauczyć się samemu. Nie mieliśmy nawet żadnej wywrotki. A nawet gdyby była to niczym by się ona nie różniła od zwykłej gleby na stoku.

Tylko niestety ciężko znaleźć szerokie i płaskie stoki do nauki i jeszcze mieć pozwolenie na latanie.

Nasz instruktor miał zgodę ośrodka narciarskiego na starty. Gdybyśmy sami zaczęli latać na pewno by nas przegoniono. Więc trzeba by się uczyć na Tatrzańskiej Łomnicy. A tam mógłby być już za duży hardcore.

Nam 1 dzień spokojnie wystarczył na poznanie podstaw i dalej planujemy uczyć się już sami. Możliwe, że poszło nam tak dobrze dlatego, że wcześniej z Mateuszem lataliśmy na paralotni, a Marek skakał na base jumpingu.

Mam nadzieję, że zachęciłem Was do spróbowania tego niesamowitego sportu.

A jak nie to pooglądajcie jeszcze trochę filmików na youtube :)